Otworzyli matce brzuch. Krwawiła,
kiedy pozwolili mi wypłynąć
na powierzchnię oceanu.
Lekarz energicznym klapsem próbował tchnąć
w płuca powietrze.
Niektóre zdarzenia mogą prześladować do końca
świata, chociaż zależą od planów,
a nie od przypadku. Jej brak uśmiechu, jęk ulgi,
gdy lekarz zdjął fartuch i wybiegł
do swojej ukochanej, uświadomiły mi, że nikogo nie można
zatrzymać na zawsze.
Długo byłam martwa,
nocami pływałam wśród ryb,
w których krążyło więcej gorącej krwi
niż we mnie miłości. Po latach zrozumiałam,
że muszę wszystko zostawić,
aby pozbyć się także nieśmiertelnej rozpaczy.
Lubię jak pokazujesz swoje wiersze na blogu :)
OdpowiedzUsuńTęsknota, ból, i zrozumienie siebi
dziekuje Ci Malgosiu ;)
OdpowiedzUsuńPrzejmujący wiersz. Dawno nie zaglądałam do Pani, cieszę się widząc nowe teksty.
OdpowiedzUsuńMoże to taki czas, ale treść jaką niosą Pani wiersze, jest mi bardzo bliska, pośrednio i bezpośrednio.
Dotyka Pani tych płaszczyzn, które moją dla mnie ogromne znaczenie, i słowa jakimi Pani je określają nadają im właściwy sens.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Małgorzaata Zakrzewska