Chciałabym pisać jak Amerykanki;
ich wiersze ociekają łzami, ejakulatem,
potem - wszystkie nasiąknięte kobiecym
zapachem tęsknoty uwalnianym pomiędzy
krzewami róż a swobodą
dysponowania ciałem.
Nazywają rzeczy
po nazwisku, pokazując światu kikuty
batalii o władzę, lęki pań domu
zaplątanych w różowe pompony.
Dzięki Sylvi, Dorothy, Anne i Meghan O’Rourke,
nie mam jankeskich kompleksów, jednak się wstydzę
za szlam narastający na dnie Wisły.
ich wiersze ociekają łzami, ejakulatem,
potem - wszystkie nasiąknięte kobiecym
zapachem tęsknoty uwalnianym pomiędzy
krzewami róż a swobodą
dysponowania ciałem.
Nazywają rzeczy
po nazwisku, pokazując światu kikuty
batalii o władzę, lęki pań domu
zaplątanych w różowe pompony.
Dzięki Sylvi, Dorothy, Anne i Meghan O’Rourke,
nie mam jankeskich kompleksów, jednak się wstydzę
za szlam narastający na dnie Wisły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz