sobota, 14 grudnia 2013

Panegiryk?




Zauważyłam cię pierwszy raz wystrojoną
w smutek chwiejący się na wysmukłych
szpilkach. Nic nie znaczący szczegół, 
a rozczulił w środku
grudnia.

Mówiłam, nie mam pamięci
do liczb, rachunków, zdrad i bardzo się pilnuję,
żeby nie przeceniać także swoich
błędów.

Jesteś częścią mnie, mamy w sobie odrobinę
z Lady Makbet, Madame Bovary
i Sylvii Plath.

Nagie, szczęśliwe do utraty zmysłów
o poranku nie podnosimy głosu
i głowy z poduszki. We śnie próbujemy ocalić
świat, który nas kręci.

czwartek, 5 grudnia 2013

Szkic




 Nagrobki, sterty marmuru. Alejki wylizane ulewą,
ale nie rozpaczam, nie chcę dołączyć swoją historią
do obaw po umieraniu.

Za dużo tu kamieni, bardzo trudno
wczuć się w miejsce, w którym śpisz
martwy albo zdziwiony przechadzasz się
po slajdach ze swojego życia.

Dałbyś się pokroić, zabić
czas, nasycić żarłoczne ego za rzeczy, których ulotnego
piękna już nie docenisz. Nie będziesz się wkurzał,
że nie mogę jeździć na łyżwach lub biegać
po morskich falach.

Życzenie


Odganiam myśli,

nie pozwalam im się układać
pod poduszką. Ćwiartuję jak ptaka,
resztki czas rozrzucić
w górach.

Niby dziecko krzywisz usta, skarżysz na ból
w okolicy serca. Wszystko przez tę, która nie potrafiła
okazać czułości.
Oddała pod opiekę
matki boskiej.

Jeśli musisz być,
to nie ze mną.

sobota, 9 listopada 2013

Arka



Przenosiłam przez kolejne wcielenia miłość
do ciasnych butów - udręczone stopy
miały być jak u gejszy: drobne, delikatne
i podniecające, zapominałam, ze Bóg
stworzył je w innym celu.

Używanie pachołków weszło w krew,
na moje zawołanie
rozciągali skórę, spełniając ekscentryczne
kaprysy.

Zawsze wracałam ufając, że przeżyły
mnie własne racje. Dzisiaj jestem pasażerką
statku; kiedy mnie mocno kołysze 
wyciagam rękę
za burtę.

Wokół palców przepływają zimno-
krwiste ryby; pragnę być kobietą,
która wypluła haczyk.

środa, 30 października 2013

Mani 

Czy poznałyśmy się tak dobrze, że wszystko,
co mówisz jest dla mnie czytelne
jak kiedyś twoje gaworzenie?


Chciałabym opowiedzieć ci o sobie
i o tym, czego nie potrafię
wyśnić. Ale patrząc jak smarujesz grzankę,
coś mnie powstrzymuje. Masło topi się,
wsiąka - co przeoczyłam w przeszłości, dziś
niewarte pustej gadaniny.


Nie wiem czy cieszy mnie, kiedy
prosisz - nie dzwoń zbyt często, pozwól zobaczyć
świat moimi oczami.


A przecież mogłybyśmy wędrować z radością,
gdyby udało się odpuścić
lęk i projekcje karmicznego związku.
Dlatego milczę, uspakaja się morze. Powtarzasz: mamo,
nie czuję się samotna odkąd nauczyłaś mnie
dzielić miłość.



Til Marianna
 

Har vi lært hinanden at kende så godt, at alt
hvad du siger er klart
som din pludren da du var lille?


Jeg vil gerne fortælle dig om mig selv
og det faktum, at jeg ikke kan synge
om mine drømme. Men da du forberedte en toast
var der noget der holdte mig tilbage. Smeltet smør,
så hvad jeg ikke har gjort i fortiden
er i dag uværdigt.


Jeg ved ikke, om jeg er glad, når du hvisker
til mig - ikk ring så ofte, lad mig se verden
gennem mine øjne. Alligevel kunne vi begge to
vandre lykkeligt, hvis jeg kunne give slip
for min angst og fremskrivninger
om vores karmiske forhold?


Jeg tavser, havet står stille. Jeg hører: mor,
jeg føler mig ikke ensom. Du lærte mig at dele kærlighed
ud til alle.
 

piątek, 18 października 2013

Nie chcę cię,

nie umiem sobie wyobrazić
rączek, które mnie obejmą.
Nie dam rady pokochać. Kiełkujesz...
ziarnem w żwirze, dlatego wolę usunąć
wspomnienie przemocy.

Uczucia krążą na oślep jak zabłąkany kret,
mój instynkt śpi i chociaż pragnęłabym przebudzić go porodem
wiem, że groźby nie nauczą mnie miłości.

Zrozum. Nie pytaj. Wierzę, że świat kiedyś wyjaśni
przyczynę szaleństwa, przestanie
manipulować scenariuszem.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Urodziny


Droga przyjaciółko, dziś kupiłam jej prezent. Wiem,
to głupie wydać na piędziesiecioletnią kobietę
aż tyle pieniędzy, których nie mam.

Mogę opisać miejsca, gdzie ją zabrałam, co jadła
i jak wyglądała w nowej sukience,
ale nie ma sensu męczyć cię opowieścią - krótko:
jakbym ją poprowadziła na rzeź

mamrotała, że starość nadciąga, porusza
łapkami jak wiewiórka; robi zapasy, suszy grzyby, próbuje
być znośna i przechodzić ze sprawami do porządku
jesiennego.

Opiekuję się nią, chociaż nie zawsze tak było - nie mam
nikogo bliższego.
Myję, wcieram kremy, pilnuję, żeby zbyt długo nie siedziała
na plaży. Może zrozumie, to tylko ciało, opakowanie,
którego nie powinna się bać jak zimnego wiatru
ze skutego lodem
powietrza.

piątek, 1 lutego 2013

Niedostępna ( z cyklu: wiersze dla Marianny)

Nie muszę zabijać
w sobie uczuć do córki. Nawet kiedy odeszła
Ziemia obraca się, chociaż obie jesteśmy
po drugiej stronie
czarnej dziury; prędkość ucieczki nastolatki
jest większa od prędkości światła.

Nie chcę mówić z pełnymi ustami, spadł
pierwszy śnieg. W przedpokoju kryształki -
żaden rodzaj energii ani materii nie może odpuścić
albo się połączyć, jeśli nie przekroczę
horyzontu zdarzeń.

W najważniejszym momencie muszę
wykonać mondo, ruch, który wiem, że kiedyś czule
obejmie odłamki lodu.

Kłącza

Zanim będziesz mogła zasnąć uspokój
palce, którymi w ukryciu malowałaś powieki,
przekonana, że masz dość siły,
żeby rozszarpać
własne odbicie.

Nie chciałaś być chłopcem - nie w tym domu,
mieście, kraju - Bóg tylko wie,
gdzie jeszcze. Na zdjęciach pocięta skóra,
orientalne tatuaże,

śmiało uniesiona sukienka,
jakbyś nie była już dziewicą. Wielu próbowało
dojrzeć w tobie więcej niż przyrzekała
skadrowana obróbka negatywu.

Kiedyś nauczą się nowego imienia, szczęśliwa
zbiegniesz ze schodów stukając obcasami, znajdziesz
coś, czego nie wykryją oczy - spokój przyjdzie,
przebaczysz prześladowcom.

wtorek, 29 stycznia 2013

Nadziarno

Chciałabym pisać jak Amerykanki;
ich wiersze ociekają łzami, ejakulatem,
potem - wszystkie nasiąknięte kobiecym

zapachem tęsknoty uwalnianym pomiędzy
krzewami róż a swobodą
dysponowania ciałem.

Nazywają rzeczy
po nazwisku, pokazując światu kikuty
batalii o władzę, lęki pań domu
zaplątanych w różowe pompony.

Dzięki Sylvi, Dorothy, Anne i Meghan O’Rourke,
nie mam jankeskich kompleksów, jednak się wstydzę
za szlam narastający na dnie Wisły.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Otulina


Kolory, szramy - kolczyki
w kształcie papug, które przedrzeźniały,
chociaż chciałaś być zwiewna i ulotna;
drżeć podobna do chmur przed deszczem,
żeby nikt nie zauważył kalekiej nogi, gorsetu,
który ciągnął do ziemi.

Diego Rivera zgasił cygaro - mogą udawać
zalotników nerwowo szukających się
w swoich ciałach - zachłannie gryźć arbuzy
po kawałku.

Jak można tak konsekwentnie się ranić
i kochać - zostawiając cienie, które przemykały
przez ręce, gdy stało się jasne i płasko
rozpostarte na płótnie.

W kolejce

Znieczulą i wyjmą
śruby. Rutynowo, bez bólu stanę na nogę,
szczęśliwa w państwie podobnym
do raju.

Cztery śruby, które nie musiały, a właśnie wychodzą
ze stopy. Jedna po drugiej,
kobiecie o kulach, przez kilkadziesiąt lat na emigracji,
która nie znalazła pracy fizycznej i wymaganej
psychicznej siły, żeby móc zaprotestować
narkotycznym wyziewom demokratycznych frazesów.

Schronienie

Racja. Mam tysiąc wymówek
dla wyjaśnienia ucieczki. Zgromadziłam
winnych, którzy odwiedzali mój sen
i puszczajac oko poklepywali
kojąco.

Mogłam zginąć w tłumie
myśli, nie odpowiadać
na retoryczne pytania - czy poczucie winy
zaczęło się, gdy ssąc boleśnie raniłam
sutki mamy, czy kiedy kulki różańca
w jej palcach w popłochu podskakiwały
cieniami na ścianie?

Zło może tak samo oddychać jak litość, jeśli szeroko
otworzy ramiona i obnosi się lepko, dyga
tuszując koszmary
z przeszłości.

Racja, nie widzisz mnie, tylko wyobrażenie; kartka
dziennika podróży i coś, co wystaje
 z walizki.