poniedziałek, 31 maja 2010

Cieplarnia

Niektórzy chcą żyć łatwiej niż inni. Bez sprzeciwu
poddają się horrorom i ekstremalnym warunkom
pogodowym.

Niedaleko Tisvildeleje Strandhotel kobieta podobna do mnie
sadzi kwiaty. Nie mogę powiedzieć,
że ze śmiercią jej do twarzy. Dopóki kopie, można jej strzelić
zdjęcie albo zabrać łopatę, wtedy
duże krople deszczu ulegną rozpadowi.

Prawda

"Boże drogi! Ten okropny lęk przed powiedzeniem
lub napisaniem prawdy! Kłamstwo można naprawić,
można je odwołać, skłamać inaczej, nie jest ono
ostateczne. Prawda jest definitywna, jest trucizną,
jak opium i kokaina. Raz powie się prawdę
i już nie będzie odwrotu"    -    Ingvald Bjorneboe


Zapaliłabym, ale tu nie można nigdzie
dostać zniczy. W piątek, w Danii, rzucili sztuczne ognie
i piwo. Trochę taniej Carlsberg albo "Żyrafa", znowu
piłbyś przez kilka dni i nocy.

Zawsze modliłeś się
o towarzystwo - pewnie nie czujesz się samotny
w zbiorowym grobie? Chciałam ci opowiedzieć o wielu rzeczach
i o tym, że przestałam  kłamać,
bo teraz jesteś spokojny,  nie wyglądasz na okrutnego
pijaka.

I co dalej?

O świcie morze wypluło martwe ryby, wezbrały rzeki
i poznikały święte krowy.

Martwię się o książki, nie zapamiętałam wszystkich
tytułów; co będzie, gdy utoną zanim przebiegnie po nich
Koń Leonarda  Šalamuna?

Można posłużyć się intuicją
wyciągając trochę pestek, rozłożyć nogi
pokochać się z własnym ciałem. Potem zdecydować -
spalić czy pogrzebać.

Nazaret

Moja cipka jest czysta i złożona między nogami.
Sutki lśnią jak buty wypastowane na święta.

Miłość wymaga wiary, ale nie wszystko
można powiedzieć księdzu ani wpieprzyć
na portal.

Siedzę na skraju
materaca, a mój szósty palec pokazuje
czułe miejce.

Pod nocną  koszulą ciało
niby roztopione opiłki żelaza -
robi się trudniej, więc zasypiam jak dziecko
z lekko otwartymi ustami.

Śnię o dzikiej róży na prześcieradle
pociętym ostrzem
brzytwy.

Pocztówka

Mama sprzątała w soboty, a w niedziele biegła
do kościoła. Wtedy chciałam być ministrantem,
ale bałam się czarnych kulek różańca.

Oczywiście, niebo było abstrakcją - chorej
wmawiano, że i boska tolerancja
może się wyczerpać.

Przed zaśnięciem wymyślałam
koniec świata, którego stanę się przyczyną;
sen o słojach w drewnie i ludziach bez twarzy
przechodzących na drugą stronę mostu,
niczego nie wyjaśnił.

Dlatego w dzieciństwie  poszłam do piekła,  tam znalazłam
wiele ciemnych stron, a  pomiędzy okładkami książki z obrazkami
świętych - pamiątki z wakacji w Disneylandzie.

Tartaros

(...) latem, w zadaszonej czesci mojego ogrodu, zadomowily sie szerszenie. strasznie sie ich balam. zastanawialam sie, co zrobic, zeby ich sie pozbyc. w miedzyczasie zaczelam im sie przygladac z bliska i wiesz co? piekne sa te 'stworki'  -  ktoregos dnia po prostu zniknely. same sobie poszly.
Aleksandra Zbierska (dziękuję ci)


Obudził mnie zapach rdzy i przeczucie, że na kacu lepiej
usiąść w pobliżu starych torów zbudowanych
z metalowych łóżek -

dom pozostał na swoim miejscu, a zza okien

mogę teraz obserwować
bawiące się delfiny; nowy, głębszy
dar widzenia rzeczy, który

na zawsze
uwolnił mnie od pszczół żyjących w ścianach,
lęku przed połknięciem ich w drodze do Raju.

sobota, 29 maja 2010

Struga

Pierwszy krok
do szczęścia najtrudniejszy. Na plecach zostaje oddech
gonionego psa, śpiączka,
gdy pierwsza miłość topnieje niby cukrowa wata.

Układasz poduszki, prześcieradła potem włączasz
i wyłączasz
nocną lampkę - w mroku nurt rzeki porywa
serce.

Czy jeśli opowiem córce o mężczyznach
mojego życia, których pragnęłam zatrzymać,
pomogę jej złapać oddech? Nie chcę, żeby jak ja kiedyś
była chora na miłość, za wszelką cenę
kochała.

środa, 26 maja 2010

Ego

W ciągu dnia, gdy spod rynny wychyla się
niebo mówię do siebie czule: ocalalaś, uratowałaś wszystko,
co bez własnego udziału nie mogłaś
rozpocząć.

W nocy, po zamknięciu okna,
otulone bawełną i lalkami moje mściwe dziecko,  "ja "
wrzeszczy i tupie.

Próbuję skończyć za niego opowieść, wywieść
w pole,  ale czujne jak kot wykręca się
ogonem.

Ludzie to jedyne ssaki, które nie potrafią
jednocześnie pić
i oddychać.

poniedziałek, 24 maja 2010

Gałganki

Marzę o języku, którego słowa niczym pięści,
gruchotałyby szczęki.  A tu nowe fenomeny i tłum
piromanów. Rzeczy same w sobie, ziarenka
ryżu, ale nikt z nas nie poluje z latawcem. Noumeny?

Czerwone ścianki weków. Soczyste; ktoś opowiadał,
że widział Boga siedzącego na wiśni: "Czy myślisz, że łatwo zejść,
gdy tak wysoko?"

A mnie się śniło, że usiadłam obok książek i papilotów - paliłam
cienkie papierosy. W gwiazdozbiorach plątały się języki -
nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Obce pogrzeby  mnie wzruszają,
bliskich próbuję nie pamiętać.

Trzymam w pięści gałganki, nic nie jest pewne na tym świecie.
W trzecim wymiarze odchudzałam się
przynajmniej raz na kwartał i nie grałam
w karty.

Budzę cię, proszę zrozum, że marzę o języku,
którego słowa mogłyby
gruchotać szczęki.

niedziela, 23 maja 2010

Nr 2012


Zasypiam z głową na twoich kolanach. W otwartych drzwiach
staje pożeracz plasterków gruszek. Czerwienię się
aż po bliznę po cesarskim cięciu. Tej nocy zdam sobie sprawę,
że pragnienie jest częścią nienadgryzionej autobiografii.

Już od świtu, w sieci, polecają kulki gejszy i mężczyznę
jak lalkę do pompowania.

Obudzona biegnę po chłodnej podłodze;
obok świat przeskakuje
z nogi na nogę.

sobota, 22 maja 2010

Inna perspektywa

W ciągu tych lat próbowałam odszukać bukiet
kwiatów oświetlony blaskiem księżyca. Na podwórku
wisiał dziurawy żywopłot, cień krzewów przypominał
strudla.

Jak mogę odpocząć? Mówię ci, to nienormalne
ufać antagonistom, nie wiem, ile noszę w sobie
wiary: ilu mężczyzn i ich kobiet o uszczelnionych ustach,
orzeknie, że zostałam stworzona
na głupka?

W ciągu tych lat pałętałam się
od wersu do wersu i wsród bojów zostałam
sama - tylko morze bez zobowiązań łączy się w fale.

Czysto  śpiewa, gdy zapach pomarańczy dryfuje
przez moje okna.

piątek, 21 maja 2010

Zdziwienie

Wisła rozlała się w kraju, Odra też nieźle dała popalić - słowem powódź, od gór do Bałtyku polało i wezbrało. Kwiecień katastrofalny i koniec maja popłynął..... również nominacjami w wielu,
jak mawiają, prestiżowych konkursach. Zaczęło się Silesiuszem, potem Gdynia, aż wreszcie
Nike 2010 roku......Czytam nazwiska nominowanych, głównie poetów, bo ten obszar literatury
bardziej mnie zajmuje - czytam i przecieram z niedowierzaniem oczy - nazwiska powtarzają się,
dublują, przeplatają z konkursu na konkurs. A kasa duża, a jest się o co potarmosić. Kapituły głoszą
swoje werdykty, wszem i wobec kształtując smak i gust Czytelników wpychając im do rąk i mózgów najlepsze tomiki najlepszych polskich poetów.

Głowię się, bo znam wiersze, poetykę prawie wszystkich, na których zwrócili uwagę zacni głównie profesorowie literatury . Wsród kandydatów na podium nawet znalazła się noblistka i cos jest na
rzeczy skoro dwojgu poetów nominowano w kolejnych zdawałby się  bardzo istotnych konkursach.
A przecież nie byłi to ci sami jurorzy, co za zgodnosć, co za wyjątkowa zgodnosć, a zatem poezja
owych szczęsliwych wybrańców  jest jak mniemam również wyjątkowa.

Google, kochane google, powiedz mi przecie, kto jest najlepszym poetą w polskim markiecie?
Mam, znalazłam, czytam. I przecieram z niedowierzaniem oczy.

                                                                                                    c.d.n.

Moment

W kałużach niewielkie kolonie
przycupniętych wróbli; wybrały sobie to miejsce
za najbliższy faragment przestrzeni.
Są szczęśliwe.

Po burzy, kobieta otwiera okno, wygląda
w ozonowym powietrzu skarbów - obszar, w którym
sama przed sobą uchyliła rąbka
tajemicy wymyka się
jakimkolwiek myślom, jakby to, co kiedyś  istotne,
zatopiła w nieskończoności morza.

Wszystko już było, i nie ma później,
jest wolna - płynie z rzeki
do rzeki. Teraz.

czwartek, 20 maja 2010

Uwięzieni

Niebieskie siostry leżą na ziemi. Pozdejmowały pierścionki, buty
i dotykają swojego krocza. W trawie przyczaiły się leśne zwierzęta;

z tego związku na świat może przyjść tylko miot
oznaczony końsko-szpotawą stopą. Na nienarodzonych
spadnie deszcz żołędzi. Zamiast zabawek,
będą tulić obcęgi.

[Czy] myślisz, że nasz syn byłby wyrozumiałym mężczyzną
czy gnojkiem, dla którego kobiety rozkładałyby nogi,
potem brzęczały nad uchem kostkami lodu w szklance brandy?

Może jedna z nich zdradzi tajemnicę podziału tlenku azotu
podczas erekcji mówiąc: spójrz na moją skórę,
pomiędzy łopatką a senną marą biegnę z bliznami, ale
już nie chcę niczego ukryć.

Matki powinny rodzić w lesie, nie zasłaniając twarzy
i zniekształconych piersi. Daleko od okna, w sierpniu, gdy na niebie
więcej gwiazd  niż karłowatych gałęzi. Każda z nich bez bólu
przyrzekałaby, że syn potrafi latać jak ważka,
z liścia na liść.



* wiersz inspirowany filmem Larsa von Triera "Antichrist"

środa, 19 maja 2010

Konotacja



Czekać? Nie wszystko, co się mieści
w moim świecie widzisz w swoim oknie; zima minęła.
Porzucając złudzenia, przestałam się bujać
na przęsłach mostu - łzawienie jest niewielką częścią
mojego bloga.

Od świtu siedzisz na krześle
zawinięta w ponczo, a w pokoju rozrzucone rzeczy i ciężki oddech
kogoś śpiącego. Mały ekran unosi się
w powietrzu - kochana, martwią mnie twoje związane ręce, sznur
tabletek wokół palców. Na balkonie już przestali
polerować róże,  zapuszczasz włosy,  nad uchem brzęczą
wróble.

Pozmywałaś naczynia; wszystko jest kwestią wyboru
i nie każdy kamień bywa szlachetny - dotykasz karku - tyle godzin
gruzu, a dusza wciąż w dzwonkach. Może oddałabym ci krew, ale
nie serce. Niech bije w pościeli, w chmurach
układając deszcz, który
przestaje  padać.


http://www.artprzychodnia.pl/

wtorek, 18 maja 2010

Oswajanie

Sen 1

Metro nie jest szczęśliwym miejscem
na samobójstwo. Są  lepsze sposoby, tylko za dużo albo
za mało krwi, powietrza. Pod nogami chodnik - minione to tyle,
co bezsenność.

Sen 2

Już czas, nie idź - za rogiem pędzą bimber i owce
na wełnę. Nie będziesz  po pijaku spać
w dzikim swetrze. Każde miasto jest dobre do łapania okazji,
żeby przy stole zjeść śniadanie, odjechać.

Sen 3

Zdążyłam pomyśleć - leć. Przez łąki do nieba,
bliżej słonecznika. Podniosłam się, żeby zmyć ślad
po szybie  i umieraniu.

Sen 4

Domy żyją dalej, jakby nikt nie odszedł.
Na tej wyspie zbieramy gałęzie;
im z osamotnienia mniejsze, tym lepsze na podpałkę.





autorka: Monique Surdyka

Odwrócona

Kogo obchodzi dziewczynka, której zgasły zapałki?
Skończyła  się magia - przystanki Wonderlandu kpią;
w kieszeni łupiny po skrętach
i plastikowa torebka z medalikiem.

Dudni sufit miasta, faluje w rytmie
serca.
Kogo to obchodzi?

Kwef

ubrana jestem tylko w twarz
-nim zdejmę-światło zgaś

Michał Kobyliński



Mówię - to twoje ciało, a ona, że ciężko
opanować drążce ręce i zapomnieć o sprawach ważniejszych
niż tysiąc godzin wyszeptanych
modlitwami w meczecie. Wszystko zostało stworzone:
drzewa, rzeki ogrody, więc komu potrzebne moje obrzezanie?

Allah kerim! za młodą dziewczynę cena trzynaście dinarów
a za osła aż dwadzieścia.

Gdybyś urodziła się w mieście gotyckich kościołów,
w  Sassari, katecheta przekonałby cię, że święci
zasypiali mamrocząc pacierze.
Nawlekali korale różańca na jasną pręgę wciskającą się świtem
w ołowiane ramy witraży.
Zataiłby szczegóły o ukrytych emocjach i pasjach
grzesznych kupców genueńskich czy pizańskich.

Spójrz: nic nie zmieni wykroju twoich oczu, jeśli
będziesz  zrywać  parzące knoty świec
albo w fałdach hidziaba
układać uzbrojone granaty.

Puszczać slajdy? A kuku -

bo pomiędzy światłem a mrokiem zostaje
ślad. Na prześcieradle wyleguję się wyłącznie,
żeby odpocząć. W otwartym oknie widzę
jedynie okruchy ważnej/nieważnej migracji
czy emigracji; wszędzie się człowiek starzeje
tak samo - zbiera kartki, karteczki, karteluszki,
potem skleja keczupem,
bo kleju niet! Nie ma sensu ich rozcinać, już lepiej
od razu zejść do piwnicy po pudło lub
żarówkę albo obrysować białą kredą
zabite pająki. Zawsze w życiu jest coś
pięknego, być może
przez to morze, bez meta -
for - Let It Be. Tak mi dopomóż plemię Milczan
i ty, śliczny listonoszu,
dzwoniący kilka razy, zwykle nad ranem.
Masz torbę pękatą, cacy rower,
a mnie przeważnie, aż do wieczora niewiele
obchodzi.


                            

Otwarte


Ludzie coraz rzadziej zatrzymują się
przy naszych oknach. Na plaży księżyc, w jego poświacie
wyglądasz jakbyś nigdy
nie smakował  żadnej kobiety. Piach jest tylko nadzieniem
ziemi. Przesypuje się, by podarować nam należną część.

Światło, na swój sposób, maluje rzeczy -
połóż się i leż - to nie jest choroba, choć
wszystko, co nas tyczy zespala smycz, która
od lat nie dotrzymuje kroku.

niedziela, 9 maja 2010

Arka

Przenosiłam przez kolejne wcielenia
miłość do ciasnych butów - udręczone stopy
miały być jak u gejszy: drobne, delikatne
i podniecające, zapominałam, że Bóg
stworzył je w innym celu.

Używanie pachołków weszło mi w krew,
na moje zawołanie
rozciągają skórę,
spełniając kaprysy ekscentrycznej,
głupiej kobiety.

Zawsze wracałam jak człowiek, którego przeżyły
własne racje. Dzisiaj jestem pasażerką
statku; kiedy mnie mocno kołysze
wyciągam wstydliwie rękę
za burtę.

Wokół palców przepływają zimno
krwiste ryby; czekam, chcę
być tą, która wypluła
haczyk.

Czy byłaś na wyspie Nossi Bé?

Rzeźbione aloalo, przedmioty codziennego odzysku i nic
więcej. Nagle poczuła, że nie wie, kim jest mężczyzna,
do którego uśmiecha się na ślubnym zdjęciu.

Chciałaby obejrzeć film o lwicy buszującej wśród traw
sawanny. Na myśl, że nie będzie w strefie międzyzwrotnikowej,
w ciele pełzają drzazgi - wyrzuca czerstwy chleb
i lizaki. Gubi klucze, sprząta
gnój z torebki.

Próbuje zachować spokój - wiele może się zdarzyć w klatce
filmu, chociaż wszystko pozostaje
na swoim miejscu.
Nawet niebo.




autorka Kristina Majby

czwartek, 6 maja 2010

"Krajobraz po meblach" - zapraszam na spotkanie

Cienie

W promieniach słońca
i zapachu pokrzyw czyha domieszka
niebezpieczeństwa: ile masz odwagi?

Ropucha, którą musisz pocałować
urodziła się na kamieniu i teraz patrzy;
żywa i nieruchoma budzi wstręt.
Ma w sobie butafolinę, może przestraszyć,
paraliżując czynności
serca.

Wplątani w czas kreskówek próbujemy zmieniać bieg
huśtawki, a proces spalania
kości jest powolny.
Wielka kuźnia topi nas, mruga
ogłupiający ekran.

Przed drzwiczkami do paleniska
zostanie siódma skóra, będzie kusić
innego poetę.

poniedziałek, 3 maja 2010

Jaskinia Abelarda

Wśród brudnych korytarzy brzask - w pajęczynie
krople rosy robią się dwuznacznie
piękne.

Żal mi ciebie pająku, nie zauważasz ile wokół
rozkładu i głupców - bardzo wielu tam
gdzie pozornie mądrzy ludzie.


Wyrywają się z szeregu jak złośliwa
gwiazda. Jakby umieli w upadaniu doszukać się
zbawienia. Ile radości życia, gdy przygotowując
umieranie tkają dalej i dalej albo w knajpie
zapominają o zawieszonym w szatni
płaszczu?