poniedziałek, 24 maja 2010

Gałganki

Marzę o języku, którego słowa niczym pięści,
gruchotałyby szczęki.  A tu nowe fenomeny i tłum
piromanów. Rzeczy same w sobie, ziarenka
ryżu, ale nikt z nas nie poluje z latawcem. Noumeny?

Czerwone ścianki weków. Soczyste; ktoś opowiadał,
że widział Boga siedzącego na wiśni: "Czy myślisz, że łatwo zejść,
gdy tak wysoko?"

A mnie się śniło, że usiadłam obok książek i papilotów - paliłam
cienkie papierosy. W gwiazdozbiorach plątały się języki -
nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Obce pogrzeby  mnie wzruszają,
bliskich próbuję nie pamiętać.

Trzymam w pięści gałganki, nic nie jest pewne na tym świecie.
W trzecim wymiarze odchudzałam się
przynajmniej raz na kwartał i nie grałam
w karty.

Budzę cię, proszę zrozum, że marzę o języku,
którego słowa mogłyby
gruchotać szczęki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz